W niemieckim mieście Stetten, około godzinę jazdy od Monachium, znajduje się filia ulubionego tunera wszystkich posiadaczy Ferrari. Czy tylko? Niekoniecznie, bowiem od dłuższego czasu firma oferuje zestaw dedykowany Lamborghini Aventador. Samochód zwany Novitec Torado mieliśmy okazję przetestować pod koniec listopada.
Ponad rok temu testowaliśmy dla Was seryjnego Aventadora LP700-4. To były dwa niezapomniane, pełne wrażeń dni. Tym bardziej wyczekiwaliśmy chwili, gdy w naszych rękach znajdzie się bardziej ekstremalne Torado. Samochód nie tylko wygląda bardziej agresywnie, ale też zdecydowanie lepiej sprawdza się w tunelu aerodynamicznym. Włókno węglowe jest kluczem. Wykonano z niego piętnaście elementów, które dopracowano w dosłownie najdrobniejszych szczegółach. Zdecydowani na zakup elementów Noviteca nie muszą od razu wybierać wszystkich części: każdy detal można nabyć osobno. Oczywiście, jeśli tylko kogoś na to stać, polecamy zaopatrzenie się w kompletny body kit. Najbardziej rzucający się w oczy jest ogromny tylny spoiler i dyfuzor, spod którego wystają końcówki układu wydechowego. System Novitec Cantronic zapewnia, że wspomniany spoiler otwiera się w odpowiednim czasie tak, aby potężne V12 miało zapewnione dostateczne chłodzenie. W przypadku prezentowanego egzemplarza, tuner zdecydował się na białą karoserię, która doskonale współgra z karbonowymi akcentami. Wygląda genialnie!
Novitec Torado to nie tylko zmiany wizualne. Firma zadbała także o miłośników mocy, stąd dostępne są cztery pakiety modyfikacji, dające odpowiednio 722, 728, 743 lub 748 koni mechanicznych. W przyszłym roku planowane jest wprowadzenie na rynek odmiany o niebotycznej mocy 969 KM, w czym pomóc mają dwa kompresory. Nie zabrakło zmian w zawieszeniu, które wbrew pozorom wcale nie jest mniej komfortowe, a autu daleko do niewygodnego nawet w codziennym użytkowaniu. „Nasz” egzemplarz mógł pochwalić się topowym stage'm, dzięki czemu osiągnięcie 100 km/h zajęło mu mniej niż trzy sekundy. Maksymalna prędkość przekroczyła z kolei 350 kilometrów na godzinę. Robi wrażenie, prawda?
Dźwięk, który wydobywa się z układu wydechowego Noviteca stanowi coś, czego nie da się opisać słowami. W porównaniu z Torado, seryjny Aventador brzmi niczym pokorne jagnię. Gdyby nie doskonałe wygłuszenie wnętrza, łatwo byłoby stracić słuch. Lepiej nie stawać zbyt blisko tylnej części nadwozia bez stoperów w uszach. Dwanaście cylindrów generuje nie tylko wspaniałe tony, ale i ogromne płomienie. Prawdziwe ekstremum!
Jedyna wada prezentowanego auta jest następująca: nie mogliśmy go samodzielnie poprowadzić. Będzie to możliwe dopiero latem, kiedy z niemieckich dróg zniknie śnieg i sól. Kwestia bezpieczeństwa jest jednak najważniejsza, dlatego już umówiliśmy się w Stetten na kolejny termin! Oprócz osobistego sprawozdania możliwości Torado, na pewno nie omieszkamy przedstawić Wam kolejny raport z zakładów Noviteca. Byle do lata!