W przypadku poprzednika Bentley Continental GT i Flying Spur były niemal jak dwie krople wody. Bardzo charakterystyczny Flying Spur nowej generacji jest za to całkiem inny. W Genewie pokazano sedana bez domieszki Continentala. Nowa luksusowa limuzyna stanowi ogromny krok naprzód.
Flying Spur to nic innego, jak 5,3 metra luksusu. Swego czasu krążyły pogłoski, iż silnik W12 nie znajdzie się w limuzynie Bentley'a, ale te plotki możemy wrzucić do kosza. Z przodu znajduje się bowiem sześciolitrowe W12 o mocy 626 KM i 800 Nm momentu obrotowego. Ponieważ udało się zredukować wagę samochodu, stosunek mocy do masy w porównaniu z poprzednikiem uległ poprawie o 14%. W ciągu zaledwie 4,3 sekundy możemy osiągnąć 100 km/h. Po 9,5 sekundy na liczniku pojawia się 160 km/h. W końcu wskazówka zatrzymuje się na liczbie 322. To sprawia, że mamy do czynienia z najszybszą czterodrzwiową limuzyną Bentley'a w historii. Zużycie paliwa, przynajmniej na papierze, spadło o całe 13%. Przejdźmy do wyglądu. Z przodu, mimo oczywistych nawiązań, widzimy całkiem odmienny styl niż w przypadku odmiany GT. Ostrzejsze linie i światła do jazdy dziennej LED charakteryzują świeży produkt. Ważnym szczegółem jest dolna część przedniego zderzaka, która nadaje autu muskulatury i dynamizmu. Wraz z piękną linią słupka C i elegancką linią tyłu przypomina się nam Mulsanne, jak i Turbo R z lat 80. i 90. We wnętrzu 600 nowych części, by odciąć się od poprzedniej generacji. Bezprzewodowy Internet i systemu audio Naim z maksymalnie 1100 watów dbają o odpowiednią dawkę komfortu. Każdy pasażer jest rozpieszczany luksusowymi materiałami i wysokim komfortem. Piękno samo w sobie!
